Search
Close this search box.

Wiosna, ach to ty

Bolesław Cybis, Primavera, 1936, tempera, olej na sklejce, 130 x 87, Muzeum Narodowe w Warszawie

 

„Wiosna wybuchła mi prosto w twarz” – śpiewa Organek, a

„Dzisiaj rano niespodzianie zapukała do mych drzwi

Wcześniej niż oczekiwałem przyszły te cieplejsze dni

Zdjąłem z niej zmoknięte palto, posadziłem vis a vis

Zapachniało, zajaśniało wiosna, ach to ty

Wiosna, wiosna, wiosna, ach to ty” – śpiewał Marek Grechuta, a

mnie serce śpiewa, bo wiosna przyszła i zostanie z nami na dobre i na złe. Aż chce się zawołać: „zima wasza, wiosna nasza!”.

Dlatego będziemy oglądać płótno Bolesława Cybisa „Primavera” – jeden z najciekawszych obrazów Międzywojnia. Młodziutka dziewczyna czesze włosy. Ot, zwykła czynność, nie ma w niej niczego pociągającego czy chociażby interesującego. A przecież temat ten był w malarstwie bardzo popularny. Twórcy dostrzegli w tej prozaicznej czynności coś na tyle atrakcyjnego, że bardzo chętnie uwieczniali ją na płótnie, by, przy okazji, w tej codziennej kobiecej aktywności pokazać piękno ciała i drzemiący w niej erotyzm.

Bolesław Cybis, Primavera

Spójrzmy na obraz Władysława Ślewińskiego „Czesząca się”. Kobieta porządkuje długie, ciemnorude, wręcz mahoniowe włosy, pokazując nam obnażone ramiona i plecy. Niby nic się nie dzieje, ale obraz w tajemniczy sposób przyciąga uwagę; może to te łagodne linie, wykreślające kształty ramion, rąk i dłoni. Czujemy spokój wykonywanej czynności, beztroskę i bezpieczeństwo, ale jednocześnie w leżącym lustrze widzimy odbicie twarzy zasłoniętej włosami, spod których uważnie patrzy oko w ciemnej oprawie. W tym bacznym spojrzeniu jest zapowiedź, że dziewczyna czesze włosy nie tylko dla siebie, i że będzie bacznie obserwowała, czy wysiłek został doceniony.

Władysław Ślewiński, Czesząca się

Na obrazie „Lady Lilith” Dante Gabriela Rossettiego znudzona kobieta czesze swoje ciemnorude włosy. Patrzy w lustro, wykonując, jakby od niechcenia czynność powtarzalną i monotonną. Nie wiemy, czy robi to, bo przygotowuje się do towarzyskiego spotkania, czy z braku innego zajęcia. Podziwiamy kształt jej głowy, szyi, obnażonego ramienia. Tłem są girlandy pięknych kwiatów, które kobieta przyćmiewa swą oszałamiającą urodą. Może przed chwilą zapytała „lustereczko, lustereczko, powiedz przecie, kto najpiękniejszy jest na świecie…”, a gdy usłyszała, że ona, nawet się nie zdziwiła. Lilith – pierwsza żona Adama – tak ją przedstawia literatura żydowska – bezlitośnie uwodziła mężczyzn, porzucając ich na zgubę. Czy Lilith na obrazie uwodzi? Nie wiem, a trudno wczuć mi się w mężczyzn dziewiętnastowiecznych.

Dante Gabriel Rossetti, Lady Lilith

 

I kolejna rudowłosa na obrazie „Dziewczyna czesząca włosy” Amerykanina Wiliama McGregora Paxtona. Tak na marginesie – czy malarze tamtych czasów mieli obsesję rudych kobiet, czy też farba w kolorze mahoniu była w promocji? Dziewczyna jedną ręką rozczesuje włosy, drugą podtrzymuje je i uważnie patrz w lustro. Przygotowuje się, jak żołnierz przed bitwą, sprawdza oręż, a włosy w jej rynsztunku odgrywają niepoślednią rolę. Ocenia, czy wygląda korzystnie, zastanawia się, którą suknię założyć, by oszołomić wszystkich swą urodą, i czy perły leżące na toaletce będą pasowały. Kobieta jest świadoma swojej urody, wie, jak uczynić z niej śmiertelną dla mężczyzn i innych kobiet broń, której nie zawaha się użyć.

Wiliam McGregor Paxton, Dziewczyna czesząca włosy

Wróćmy do naszej „Primavery”, która na tle „czeszących się” wygląda, jak nieopierzony kurczak. I taka jest: młoda, niezgrabna, kanciasta, z obietnicą  piersi, z łonem nieśmiało pokrytym puszkiem, ze zbyt dużą głową i dużymi dłońmi. I mimo że jest naga, że rozczesuje długie włosy, nie ma w tej czynności nic kobiecego, jak w obrazach oglądanych wyżej, nie ma żadnego zaczepienia erotycznego. Ot, dziewczynka stoi koło emaliowanej miednicy, umieszczonej na metalowym stojaku nad dzbankiem, wypełnionej wodą, którą za chwilę wykorzysta w codziennej higienie. Nie spogląda nawet w lustro. Wszystko, co widzimy jest skromne, wręcz biedne, jak ona sama. Nie jest urodziwa, ale kto nie pamięta bajki o brzydkim kaczątku. Wokół niej, w powietrzu, unoszą się kwiaty, które nie spadają, nie ma ani jednego na podłodze. Otaczają dziewczynkę niczym zapach, są jej przyrodzone, są z niej. Ona jest przyczyną, dla której się pojawiły, wie o tym, dlatego nie budzą jej zaciekawienia.

Dziewczyna połowę twarzy zasłoniła rozczesywanymi włosami, widzimy tylko jedno oko, które jest okiem dojrzałej kobiety.

Spróbujemy wyjaśnić ten paradoks.

Primavera to po włosku „wiosna”. Tytułem, ale nie tylko, obraz Bolesława Cybisa nawiązuje do słynnego dzieła mistrza włoskiego renesansu Sandra Botticellego „Primavera”.

Sandro Botticelli, Primavera

 

Skoncentrujmy się tylko na jednej postaci. W ukwieconej sukni, w fałdzie której ma kwiaty, Primavera idzie przez łąkę. Dłoń zanurza w kwiatach, będzie je rozrzucać wokoło.

Gdy Hades porwał Persefonę, jej zrozpaczona matka Demeter zwróciła się o pomoc do Zeusa. Ten, ujęty jej cierpieniem zdecydował, że Persefona przebywać będzie z matką 9 miesięcy w roku, a z mężem – Hadesem – 3 miesiące. Gdy dziewczyna wracała do matki, zaczynała się wiosna, powrót do męża oznaczał początek zimy. Wiosna jest więc tak stara, jak wegetacja. Narodziła się, gdy po ziemi chodzili bogowie: Zeus, Baal, Amon z Atonem pod rękę, a Jahwe zapobiegliwie zażądał od swoich wyznawców, że „nie będziesz miał cudzych bogów przede mną”.To wszystko wyjaśnia, dlaczego dziewczynka spogląda wzrokiem dojrzałej kobiety. Mimo młodego, wręcz dziecinnego ciała jest odwieczna, jak świat.

Spójrzmy w oczy Wiosny Cybisa i Wiosny Botticellego.

U Botticellego Primavera jest dojrzałą kobietą, która za chwilę zniknie w objęciach lata. U Cybisa – jest młodziutka, dopiero zaczyna swoje wiosenne obowiązki. Ale patrząc w ich oczy nie widać, że jedna z nich jest dziewczynką; co więcej, Primavera Cybisa ma spojrzenie bardziej znużone. To świadomość ogromnej odpowiedzialności: jeśli wiosną pójdzie coś nie tak, lato nadejdzie, ale jałowe, bez owoców, bez zbiorów, a mąż Persefony Hades będzie miał pełne ręce pracy.

Za chwilę dziewczynka skończy rozczesywanie włosów, może zwiąże je wstążką wiszącą obok lustra, zdejmie wełniane, dziecięce skarpety, postawi bosą stopę na wytartym dywanie, a wtedy zamieni się on w ukwieconą łąkę, a zamiast ponurych ścian ujrzymy zielone, obsypane kwiatami drzewa sadu. A ona sama, za jedno mrugnięcie powieki, zamieni się w piękną młodą dziewczynę, z kaczątka w łabędzia. Jak to wiosną.

I na koniec: „Dziewczyny! bądźcie dla nas dobre na wiosnę!” – śpiewał Wojciech Młynarski.

                                                                                                                                                                       obejrzał śpiewając: Salina

Literatura:

Bolesław Cybis, opracowanie Anna Prugar-Myślik, Muzeum Narodowe w Warszawie, Warszawa 2002

Muzeum Narodowe w Warszawie Arcydzieła malarstwa, Wydawnictwo „Arkady”, Warszawa 2017

Obrazy użyte:

Bolesław Cybis, Primavera, 1936, tempera, olej na sklejce, 130 x 87, Muzeum Narodowe w Warszawie

Władysław Ślewiński, Czesząca się, 1897, olej na płótnie, 64 x 91, Muzeum Narodowe w Krakowie

Dante Gabriel Rossetti, Lady Lilith, 1866, olej na płótnie, 97 x 85, Delaware Art Museum

Wiliam McGregor Paxton, 1909, Dziewczyna czesząca włosy, olej na płótnie, 55 x 68, kolekcja prywatna

Sandro Botticelli, Primavera

Wystąpili:

Bolesław Cybis, (ur. 1895 w Massandrze na Krymie, zm. 1957 w Trenton, USA), polski malarz, grafik, rzeźbiarz i ceramik.

Władysław Ślewiński, (ur. 1856 w Białyninie, zm. 1918 w Paryżu), polski malarz, jeden z przedstawicieli, secesji.

Dante Gabriel Rossetti, (ur. 1828 w Londynie, zm. 1882 w Birchington-on-Sea), angielski poeta, malarz i tłumacz, współzałożyciel Bractwa Prerafaelitów.

Wiliam McGregor Paxton, (ur. 1869 w Baltimore, zm. 1941 w Bostonie) amerykański malarz szkoły bostońskiej.

Sandro Botticelli, (ur. 1445 we Florencji, zm. 1510 tamże), włoski malarz szkoły florenckiej tworzący w okresie renesansu.

5 Responses

  1. Jak zwykle wnikliwe opisy przeplecione trafnymi spostrzeżeniami, szczególnie o erotyzmie czeszących się kobiet. Ten motyw grzebienia jest też często wykorzystywany w filmach. Tylko „Primavera” jakoś mnie nie zachwyca. To nie tyle młodziutka dziewczyna, ale maksymalnie 12-letnia dziewczynka, w dodatku mizerna. To bardziej bardzo wczesne przedwiośnie, chude, bidne i pozbawione erotyzmu.
    Ale może Pan Salina pokusi się o cztery pory roku? Lato – może portrety z epoki Empire? Portret pełnokształtnej słodyczy Marysi Walewskiej. Czy Luizy Pruskiej. Ta ostatnia podczas osobistego spotkania zachwyciła się Napoleonem, a on nią. Plotkowano też, że bardzo blisko zna się z carem Aleksandrem i że jej królewski małżonek ma problemy z włożeniem kapelusza.
    Ich portrety nie są arcydziełami, lecz one same były blisko arcydzieł. A może kobieta z „Zatrutej studni” Malczewskiego? Jego „Pytia”? „Nike Legionów”?
    Bo już jesień to chyba szybciej „Tobiasz z harpią”. Podejrzewam zresztą, że z jesiennymi kobietami może być problem, w całkiem niedawnych czasach pani lat 50 uchodziła za matronę i tak ją malowano. Dziś jesień kobiet się skurczyła, takie pani jak Paulina Smaszcz (celebrytka a zarazem badaczka z tytułem naukowym) oraz starsze od niej panie żyją, można dyplomatycznie rzec, pełnią lata. I bardzo dobrze, również dla mężczyzn, także młodszych od nich. Jednak autor bloga, wytrawny koneser, zapewne znajdzie lepsze propozycje obrazów, jeśli zechce stworzyć roczny cykl.
    Wybrnie też z zimy, nie poprzestając na „Koronczarce”. Lecz może przekornie zbić zimę z wiosną? I wreszcie ukazać coś w męskim wydaniu? Charles Spencelayh stworzył dzieło „The dear lot”. Starszy mężczyzna, chyba koneser malarstwa, siedzi w bibliotece i wpatruje się w obraz młodej, nagiej kobiety na zielonej polanie, która zdaje się poprawiać włosy. Obok niej jest dziecko, lecz może to elf, tego nie wiemy, bo patrzyma na obraz w obrazie. Obraz z kobietą jest właśnie świeżo rozpakowany, o czym świadczą leżące obok papier z naklejkami i sznurek. Mężczyzna patrzy z zachwytem, ale też jakby z żalem, może smutkiem i nostalgią.
    Tak więc, Mistrzu krytycznych opisów, do dzieła.

    1. P.S. Przepraszam za literówki, są jak niedociągnięcia pędzlem, lecz pośpiech i pora nie sposobią do należytej uważności.
      Pozdrawiam!

    2. Dziękujemy za komentarz i pomysł pokazania obrazów, ukazujących pozostałe pory roku. Wiem, że trzeba się spieszyć, bo niedługo będzie tylko lato. Tym większym zainteresowaniem będą się cieszyć płótna przedstawiające miły chłód. Pomyślimy o tym.
      Następny esej będzie poświęcony wybitnemu dziełu, alfie i omedze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *