
Cyprian Nocoń, Arabeska, 2022, olej na płótnie, 100 x 100, własność prywatna
Jak namalować muzykę? Można oczywiście pokazać instrumenty, grajków, całe kapele i orkiestry, ale czy muzykę można namalować? Czy osoba patrząca na obraz „usłyszy” ją? Najlepiej odwołajmy się do wiedzy i doświadczenia eksperta: Fryderyk Chopin, po wizycie w galerii obrazów w Dreźnie, napisał do rodziców: „Istnieją obrazy, na których widok zdaje mi się, że słyszę muzykę”.
Chopin nie był, jak kompozytorzy Nikołaj Rimski-Korsakow i Franciszek Liszt, pisarz Vladimir Nabokov, malarze Wasil Kandinsky i Paul Klee czy współczesna polska kompozytor Marta Ptaszyńska, dotknięty synestezją. Ta neurologiczna sytuacja, wynikająca prawdopodobnie z dodatkowych połączeń w mózgu, które normalnie nie występują, pozwala zobaczyć kolory, gdy słyszy się określone dźwięki. Takie osoby są wyjątkami, wróćmy więc do naszego pytania: czy „normalny” widz może „zobaczyć” muzykę?
Zanim zaczną państwo oglądać ten obraz, proszę zamknąć oczy i spróbować przypomnieć sobie, co się dzieje przed rozpoczęciem koncertu w filharmonii. Sala powoli się zapełnia, członkowie orkiestry są już na swoich miejscach, sprawdzają po raz ostatni strojenie instrumentów. Salę wypełnia gwar, ale robi się coraz ciszej, ostatni spóźnieni zajmują miejsca, zaczyna się oczekiwanie. Na salę wchodzi dyrygent, wita się z publicznością, daje znak orkiestrze, koncert rozpoczyna się. Widzimy grających muzyków, przyglądamy się im, a salę wypełnia muzyka. I niespostrzeżenie orkiestra powoli zaczyna znikać, przestajemy ją widzieć, słyszymy tylko muzykę, która ogarnia wszystko i wszystkich. I ten właśnie moment – orkiestry znikającej w dźwiękach muzyki – namalował Cyprian Nocoń, tworząc swoją „Arabeskę”.
Tematy muzyczne, koncerty były bardzo popularne i chętnie malowane. Michelangelo Merisi da Caravaggio trzykrotnie przedstawiał lutnistę, który gra na instrumencie i śpiewa. Przed nim leżą skrzypce i nuty, które dowodzą, że jest zawodowym muzykiem. Lutnista śpiewa popularną piosenkę o miłości, akompaniując sobie na lutni. Ale czy słyszymy muzykę? Może, jeśli ktoś zna słowa i melodię XVII-wiecznego madrygału, którego tytuł „Wiesz, że cię kocham” zapisano na nutach leżących na stole, będzie mu łatwiej. Caravaggio malował chłopców w podobnym typie urody: „Muzykanci”, „Zdrowy Bachus”, „Chłopiec z koszem owoców”. Gdy malował „Lutnistę”, chyba nie chodziło mu o „dźwięk” ale raczej o „wdzięk”. Wdzięk osoby grającej.
Edward Manet namalował chłopca grającego na flecie. Obraz ma 160 cm wysokości, prawdziwy chłopiec nie miał więcej. Ubrany w mundur orkiestry „Flecista” wykonuje nieznaną nam melodię. Czy w tym przypadku chodziło o dźwięk czy o wdzięk? Chłopiec stoi twardo na ziemi, widzimy cienie rzucone przez czubki jego butów, ale podłoże stapia się z tłem, a chłopiec jest jak zawieszony w przestrzeni. Stoi, czy sprawia wrażenie, że stoi, gra, czy sprawia wrażenie, że gra? Flet prawdopodobnie miał tylko zająć ręce chłopca, który równie dobrze mógłby trzymać rurkę do plucia ryżem. Manet nie myślał o muzyce, chciał namalować chłopca wyrwanego z otaczającej rzeczywistości, bez zewnętrznych odniesień, a mimo to żywego i przekonującego.
Jan Vermeer van Delft często podejmował tematy muzyczne. Znamy około 30 jego obrazów, a przynajmniej na ośmiu przedstawił muzyka z instrumentem. Na obrazie „Koncert” widzimy kobietę przy klawesynie, siedzącego tyłem mężczyznę z lutnią i stojącą obok kobietę z nutami lub tekstem śpiewanego utworu. Scena jest statyczna. Gdyby nie tytuł, nie wiedzielibyśmy, że uczestniczymy w koncercie. Muzycy wyglądają jak grupa spiskowców, którzy knują w odosobnieniu, w pokoju muzycznym. W kalwińskiej Holandii tego okresu nie grano muzyki publicznie, w kościołach, jak w krajach katolickich. Muzyka mogła się rozwijać tylko w domach prywatnych, a zamożni mieszczanie kształcili się w grze na instrumentach. Dlatego malarze chętnie podejmowali tematy muzyczne, ale malowano muzyków, a nie muzykę. Muzyków, bo to byli potencjalni klienci malarzy.
Po ascetycznym Vermeerze „Kołomyjka” Teodora Axentowicza aż huczy. Kołomyjka to taniec góralski z terenu karpackiego dzisiejszej Ukrainy, Rumunii i Mołdawii. Widzimy kapelę, której muzycy spokojnie wykonują swą pracę (tylko tamburynista szczerzy zęby), a przed nią wirują tancerze. Po nich widać, jaką muzykę grają przed chatą. To w takim momencie chciałoby się użyć pojawiającego się w recenzjach zwrotu: „brakuje tylko głosu”. W tym wypadku muzykę widzimy, a kto dostąpił łaski synestezji, dzięki wirującym kolorom także ją usłyszy.
Wróćmy do obrazu Noconia. Ktoś, kto podjął się jakże trudnego zadania, by namalować muzykę, musi być wielkim jej miłośnikiem. W obrazie, który oglądamy, widać tę pasję. Malarz pokrywa płótno kolorami podobnie jak muzyk wypełnia utwór dźwiękami. Obaj komponują, poskramiają chaos, nadając mu pożądany przez siebie kształt.
Obraz jego twórca nazwał „Arabeska”. W sztukach plastycznych arabeska to delikatny ornament. Czytamy, że „W muzyce mianem arabeski określa się krótki instrumentalny utwór muzyczny, posiadający subtelne brzmienie, wzbogacone ozdobnikami z elementami kolorystycznymi (łączenie dźwięków lub zestawianie instrumentów)”. Chciałoby się powiedzieć: „w punkt!”. Nie ma chyba lepszej nazwy. Przecież oglądanie dzieła malarskiego to najpierw „krótki rzut oka”, dzięki któremu wyrabiamy sobie pierwsze wrażenie, które wywołuje w nas ciekawość, nakazuje wykonać „drugi rzut oka”, i oddać się uważnemu oglądaniu. Wtedy możemy się skupić na podziwianiu „licznych ozdobników z elementami kolorystycznymi”. A u Noconia podziwiać jest naprawdę co: od bliskich czerni granatów, poprzez odcienie niebieskiego do błękitów, przez srebrzystą biel, do zieleni, turkusów i malachitów. Kolory niczym kaskady spadają, zatapiając swą potęgą wszystko, co spotkają na drodze, a nic nie jest przecież ważne w obliczu muzyki. Nawet orkiestra jest tylko narzędziem, katalizatorem niezbędnym, by uwolnić moc nut, ułożonych w zgrabną arabeskę. Te granaty, srebra, zielenie i turkusy, te wszystkie dźwięki spadają, a muzyka pochłania orkiestrę z potęgą wirującej kołomyjki.
A tak przy okazji: nazwę tańca wspominają słowa piosenki:
„Tam szum Prutu, Czeremoszu
Hucułom przygrywa,
A ochocza kołomyjka
Do tańca porywa.
Dla Hucuła nie ma życia,
Jak na połoninie,
Gdy go losy w doły rzucą,
Wnet z tęsknoty ginie”.
Wszyscy jesteśmy Hucułami i wszyscy w dole skończymy.
obejrzał: Salina
Literatura:
Adam Zamoyski, Chopin. Artysta, człowiek, Warszawa 2024
Claudio Pescio, Malarstwo holenderskie. Złoty wiek, Wydawnictwo Arkady, Warszawa 2017
Witold Kawecki, Tajemnice Caravaggia, Wydawnictwo Jedność, Kielce 2019
Obrazy użyte:
Cyprian Nocoń, Arabeska, 2022, olej na płótnie, 100 x 100, własność prywatna
Michelangelo Merisi da Caravaggio, Lutnista, 1595, olej na płótnie, 94 x 119, Ermitaż, Petersburg, Rosja
Edward Manet, Flecista, 1866, olej na płótnie, 160 x 97, Musee d’Orsay, Paryż, Francja
Jan Vermeer van Delft, Koncert, ok. 1664, olej na płótnie, 69 x 62, skradziony w 1990, do dziś nieodnaleziony
Teodor Axentowicz, Kołomyjka, 1895, olej na płótnie, 85 x 112, Muzeum Narodowe w Warszawie
Udział wzięli:
Cyprian Nocoń, ur. 1991 w Chorzowie, malarz polski.
Michelangelo Merisi da Caravaggio, ur. 1571 w Mediolanie, zm. 1610 w Porto Ercole, malarz włoski działający w Rzymie, Neapolu, na `Malcie i Sycylii.
Jan Vermeer van Delft, ur. 1632 Delft, zm. 1675 tamże, malarz holenderski.
Jedna odpowiedź
Awesome https://shorturl.at/2breu