
W październiku od śmierci Fryderyka Chopina upłynęło 175 lat. To niech będzie o Chopinie.
W czerwcu 1838 r. do pracowni malarza Eugene Delacroix wniesiono fortepian, ulubionej przez Fryderyka Chopina firmy Pleyel. Zadano sobie tyle trudu po to, by pianista, który był zaprzyjaźniony z malarzem i często go odwiedzał, mógł u niego grać, a malarz w tym czasie go malować. Nie wiadomo, czy obraz miał powstać na czyjeś zamówienie, czy też była to inicjatywa Delacroix, który zamierzał później płótno wystawić na sprzedaż. W założeniu miał to być portret podwójny kompozytora oraz pisarki Georges Sand i malarz może myślał o podarowaniu go którejś z portretowanych osób. Tego nie wiemy, ale ciekawe i ważne jest to, że prace nad obrazem zaczęły się na chwilę przed rozpoczęciem się romansu portretowanych, który latem tego roku wybuchł, zaskakując wszystkich.
Delacroix umieścił Fryderyka Chopina z prawej strony obrazu. Pianista siedzi przed instrumentem, gra na nim, ale nie widzimy ani klawiatury ani jego dłoni, które zasłania korpus pianina. W przekazie z tego wydarzenia napisano, że Chopin grał na fortepianie, a widzimy go przed pianinem. Może to zwykła pomyłka, rodzaj szumu informacyjnego: pianino, fortepian, kto by się w tym rozeznał. Może obu nazw używano wymiennie, podobnie jak dzisiaj, a może po prostu Delacroix namalował pianino z powodów kompozycyjnych. Możliwe też jest inne wytłumaczenie, o którym później.
Chopin z głową lekko zwróconą w prawo wydaje się nieobecny. Jest zamyślony, ma poważną twarz, a jego wzrok wskazuje, jakby starał się sobie coś przypomnieć, jakby szukał w pamięci odpowiedniego dźwięku. Kompozytor podczas spotkań towarzyskich często improwizował, co pomagało mu w komponowaniu, gdyż w czasie tych muzycznych zabaw szukał pomysłów do późniejszych utworów i na gorąco testował je na słuchaczach. A może Fryderyk po prostu myślał o siedzącej tak blisko niego Sand?
Sand siedzi na wyściełanym krześle. Obie ręce ma ugięte w łokciach, trzyma je na brzuchu. W jednej dłoni ma białą tkaninę, w palcach drugiej igłę. Pisarka pochyliła głowę, patrzy na dłonie pianisty spod przymkniętych powiek. Możliwe, że słuchając wyszywała jakiś wzór lub naprawiała fragment odzieży, a muzyka wprawiła ją w zadumę, uniemożliwiła dalszą pracę. A może myśli o Fryderyku?
Między portretowanymi widać czerwoną tkaninę, rozwieszoną na ścianie. Draperia tworzy częściowo tło obrazu. Taka tkanina w pracowni malarza, tworzącego wielkie historyczne i mitologiczne obrazy, nie może dziwić. Ta czerwień mogłyby zapowiadać burze w rodzącym się romansie. Delacroix nie był jego zwolennikiem. Uważał, że obie strony mogą zostać skrzywdzone – i miał rację, a także jej nie miał. Romans trwał aż dziewięć lat, ale zakończył się bardzo dramatycznie.
Obraz nie został ukończony, wisiał w pracowni malarza do jego śmierci. Bardzo możliwe, że prace nad nim zostały przerwane z powodu opinii Chopina, któremu obraz się nie podobał, a może to Sand nie chciała jego dokończenia. Możliwe, że Delacroix też nie był zadowolony z osiągniętego efektu. Obaj panowie byli bardzo wymagający i wybredni. Wymieniali się adresami krawców i szewców, którzy mogli sprostać ich oczekiwaniom. Słynna w Paryżu była kolekcja kamizelek malarza, Chopin nie pozostawał w tyle ze swoją kolekcją rękawiczek.
Powoli dochodzimy do chwili, w której wyjaśni się zagadka, dlaczego w relacji z pracowni malarza mowa jest o fortepianie, a na obrazie widzimy pianino.
Otóż obraz, który oglądaliśmy, nie istnieje! Widzimy próbę jego rekonstrukcji, uczynioną przez nieznanego malarza na podstawie szkicu Delacroix, który przechowuje Luwr, oraz dwóch portretów: Chopina i Sand. Na szkicu jest zaznaczone pianino, ale to nie znaczy, że na obrazie też było. Płótno, które namalował Delacroix zostało pocięte przez jego spadkobiercę. Pomysłodawca tego czynu „wykadrował” z niego dwa portrety, które sprzedał. Powodem takiego postępku była cena. Za dwa portrety celebrytów pierwszej połowy XIX wieku otrzymał więcej niż za jeden niedokończony obraz, nawet gdyby go uznać za portret podwójny.
Tak naprawdę nie wiemy, co oprócz dwóch przedstawionych postaci zawierał obraz. Możliwe, że jego twórca w ogóle nie namalował instrumentu, koncentrując się na odtworzeniu wizerunków Sand i Chopina, dopóki byli w jego pracowni i zgadzali się mu pozować. Resztę mógł domalować później.
Chopin był duszą towarzystwa, lubił żartować, a nawet parodiować swoich znajomych, a najchętniej przybywających z koncertami do Paryża muzyków. Tym razem jednak, podczas spotkania u Delacroix, było inaczej. Z portretu płynie melancholia w sposób dojmujący. Wystarczy rzucić okiem na twarze Chopina i Sand. Pamiętać jednak należy, że zostały sportretowane w środku epoki romantyzmu. No to nie mogło być wesoło.
Ten niepozorny portret Fryderyka Chopina, będący fragmentem nieudanego obrazu, czyli „portretem z odzysku”, to wszystko, co mamy. W sumie za jego życia sportretowano go około 20 razy. Znamy cztery obrazy olejne, siedem rysunków ołówkiem, w tym też amatorskie, trzy akwarele, jeden medalion i jedną kameę, jedną fotografię i jeden szkic piórkiem. Portrety olejne Delacroix, Ary Scheffera, Antoniego Kolberga i Ambrożego Miroszewskiego – wszystkie skromniutkie, by nie rzec, że nieudane. To wszystko, a przecież Chopin mieszkał w Paryżu 19 lat.
Dlaczego nie ma wizerunków, które wyszły spod ręki ówczesnych malarzy francuskich, portretów wspaniałych, malowanych z rozmachem, z wirtuozerią, jak muzyka naszego kompozytora? Przecież wówczas tworzyli malarze epoki romantyzmu, jak chociażby Eugene Isabey, Eugene Deveria, Louis Boulanger, którzy musieli czuć duchowe i ideowe powinowactwo z Chopinem. Dlaczego nikomu nie zależało nas portretowaniu kompozytora, dlaczego nikt go nie malował?
My patrzymy na Fryderyka Chopina jak na gwiazdę pierwszej jasności. Nie ma Polaków sławniejszych od niego. Niewielu jest kompozytorów w świecie tak podziwianych i tak chętnie słuchanych. W czasach Chopina też podziwiano go jako kompozytora, pianistę, chętnie zapraszano na kolacje, by uświetnił i umilił obecnym wieczór. Szanowano go jednak głównie w świecie muzyki, poza nim znano go jako nauczyciela gry na fortepianie. Nie był więc powszechnie znany, nie był majętny, nic od niego nie zależało. Nie należał do tak zwanego towarzystwa, nie był ważnym mieszkańcem Paryża. Dlatego go nie malowano. Chopin nie zamówiłby swojego portretu, bo najpewniej nie mógłby za niego zapłacić, a żaden malarz nie kwapił się, by zrobić to z własnej inicjatywy i na własny koszt. Uczynił to Delacroix, z którym Chopin był zaprzyjaźniony, ale bez większego zaangażowania, skoro po pierwszej nieudanej próbie porzucił projekt. Zresztą i tak nie dowiemy się nigdy, czy przypadkiem pierwotnym powodem namalowania obrazu nie była Sand?
Porównajmy podobiznę Chopina z autoportretem Delacroix.
Widać znaczącą różnicę na niekorzyść Chopina, nawet przy założeniu, że jego podobizna nie jest portretem, a częścią większej całości, i nie jest dokończona.
Sytuację, w której znalazł się Chopin, znakomicie oddaje anegdota z udziałem wybitnego pianisty i kompozytora Ignacego Paderewskiego.
Pewna angielska księżna poprosiła go, aby zagrał w jej pałacu dla króla Jerzego i jego żony Marii. Muzyk przyjął zaproszenie, poprosił jednak o bardzo duże honorarium, na które zgodzono się. W przeddzień koncertu Paderewski otrzymał od księżnej list o następującej treści. ,,Drogi mistrzu! Proszę przyjąć wyrazy ubolewania, że nie zapraszam Pana na kolację. Jako zawodowy artysta, będzie się pan czuł swobodniej w uroczym pokoju, gdzie także będzie mógł Pan odpocząć przed koncertem. Łączę wyrazy…”.
Paderewski z miejsca odpowiedział: ,,Droga Księżno! Dziękuję za list. Skoro była Pani tak uprzejma i zawiadomiła mnie, że nie mam obowiązku uczestniczyć w wydanej przez Panią kolacji, zadowolę się połową honorarium. Łączę wyrazy…
Delacroix nie udało się połączyć Sand i Chopina na wspólnym portrecie. Był on nieudany, jak nieudany okazał się ich związek. Ostatecznie rozpadł się w 1847 roku, ale już dużo wcześniej Sand przestała być kochanką schorowanego Chopina, a stała się jego opiekunką, matkowała mu. Przed śmiercią Chopina w 1849 roku bohaterowie portretu widzieli się tylko raz, gdy przypadkowo wpadli na siebie w Paryżu.
Delacroix nie było przy śmierci kompozytora, ledwo zdążył na jego pogrzeb. Później stanął na czele stowarzyszenia budowy pomnika Chopina, który wkrótce postawiono na jego mogile. Malarz zmarł w 1863 roku na gruźlicę i został pochowany jak Chopin na cmentarzu Pere – Lachaise.
George Sand zmarła w swojej posiadłości w Nohant w 1876 roku, w której razem z Chopinem spędzili wiele szczęśliwych chwil i gdzie powstały najwspanialsze dzieła polskiego kompozytora.
Obejrzał: Salina
Literatura:
Adam Zamoyski, Chopin. Artysta, człowiek, Warszawa 2024
Encyklopedia Muzyczna PWN, Chopin od Elsnera do Zimermana, Warszawa 2012
Obrazy użyte:
NN, Georges Sand i Fryderyk Chopin, źródło: Wikimedia Commons
Eugene Delacroix, Portret Georges Sand, Ordrupgaard-Museum, Kopenhaga
Eugene Delacroix, Portret Fryderyka Chopina., Luwr
Eugene Delacroix, Szkic do obrazu Georges Sand i Fryderyk Chopin, Luwr
Eugene Delacroix, Autoportret, Musée national Eugène Delacroix, Paryż
Wystąpili:
Eugene Delacroix (ur. 1798 w CharentonSaint-Maurice, zm. 1863 w Paryżu), francuski malarz, przedstawiciel romantyzmu.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Mauris tempus nisl vitae magna pulvinar laoreet. Nullam erat ipsum, mattis nec mollis ac, accumsan a enim. Nunc at euismod arcu. Aliquam ullamcorper eros justo, vel mollis neque facilisis vel.
2 Responses
Świetny esej o niezwykłej historii pociętego obrazu i o wybitnym twórcy. Choć dla kobiet był, jak widać, dużym wyzwaniem. Plus pyszna anegdota o Paderewskim. Gdy się dochodzi do końca tekstu to człowiek zaczyna żałować, że nie jest dłuższy.
Przyjemnie jest czytać takie komentarze, jak Pański. Dziękujemy! A tekst mógłby być dłuższy. Wystarczyło wspomnieć, że pradziadek Sand był nieślubnym dzieckiem naszego króla Augusta II Mocnego, i opisać tę całą historię. Ale my chcemy się zajmować tylko malarstwem i dlatego musi być krócej.