
Josef Grassi, Portret Michała Kleofasa Ogińskiego, olej na płótnie, 92 x 70, Muzeum Narodowe w Krakowie
Taki niepozorny obraz. I co tu oglądać? Tysiące takich portretów z wizerunkami nieznanych osób, o których nikt już nie pamięta, zalegają muzealne magazyny.
W tym przypadku przynajmniej wiemy, że na obrazie austriackiego malarza Josefa Grassiego jest podobizna Michała Kleofasa Ogińskiego, polskiego kompozytora, autora przypisywanego mu poloneza „Pożegnanie ojczyzny”. Ale nadal nie ma co oglądać. Widzimy młodego mężczyznę z ufryzowaną czupryną i wąsikiem, który dałby mu zwycięstwo w konkursie na największego gołowąsa. Stoi on do nas lewym bokiem, lewą rękę zgiętą w łokciu trzyma na brzuchu, jej dłoni nie widzimy. W prawej zaś, na wysokości mostka podtrzymuje niepewnie kartkę białego papieru. Nie wiemy, co na niej jest. Ogiński prezentuje się w czarnym mundurze z malinowymi kołnierzem i klapami, na których błyszczą guziki. Sądząc po złotych epoletach, jest to mundur oficerski, a może nawet generalski. Kurtkę przepasał srebrnymi rapciami, na których wisi szabla. Pod szyją zawiązał biały fular, takie też mankiety wychodzą z rękawów munduru. Na lewej piersi widać fragment orderu. Mężczyzna patrzy na nas ciemnymi oczami i nie jest to miłe spojrzenie. Widać, że jest niezadowolony, może przeczytał złą wiadomość z listu, który przed chwilą odebrał.
Grassi sportretował kompozytora na tle pejzażu górskiego. Za plecami widać porośnięte drzewami zbocze góry, nad głową ciemne deszczowe chmury, a daleko na horyzoncie rozbłyski światła, jakby zbliżające się do zachodu słońce zapowiadało pogodny wieczór. Na portrecie światło pada na twarz kompozytora, z przodu, z góry, w cieniu pozostaje palec podtrzymujący kartkę i częściowo rękojeść szabli.
Portret powstał w latach 1792-1793, a więc jeszcze za panowania króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, miłośnika i propagatora sztuki klasycznej, ale widać już na nim nuty sentymentalne, które zapowiadają nadchodzący wielkimi krokami romantyzm.
Trzeba Josefowi Grassiemu oddać, że stworzył dzieło udane, nad wyraz eleganckie. Powstało wtedy też drugie – przedstawiające pierwszą żonę kompozytora, Izabelę z Lasockich Ogińską.
Dopiero po zestawieniu obu widać, że mimo nadciągającego romantyzmu niczego romantycznego w obu twarzach nie ma. Izabela ze złożonymi rękami prezentuje postawę zamkniętą w sposób bardzo zdecydowany, jakby odmawiała mężowi w sprawie, z którą się do niej zwrócił. Skrzyżowane na piersi ręce, noga założona na nogę budują barierę nie do przejścia. On też trzyma lewą rękę w geście zamknięcia, jakby chronił wrażliwe części ciała. W prawej dłoni co prawda podtrzymuje kartkę, ale niezdecydowanie, nie wie, czy ją upuścić, czy trzymać, czy to świstek, czy dokument. Gest dłoni trzymającej kartkę wyraża bezradność i zniechęcenie, nie jest to dłoń przyjaźnie otwarta, nie jest to też zaciśnięta, wyrażająca pewność siebie. Zezłoszczony, po despekcie ze strony żony, patrzy w naszą stronę z niemym pytaniem: „i co ja mam z nią zrobić?”. Czy na portretach Grassi zapisał, że w małżeństwie nie układało się najlepiej, czy była to już zapowiedź jego kresu?
W ciągu kilku lat doszło do rozwodu, a w 1802 r. Ogiński ożenił się z włoską śpiewaczką Marią de Neri. Ich córka w przyszłości też będzie komponowała polonezy.
I na tym można zakończyć oglądanie obrazu, ale nie – jeszcze jeden szczegół. Na piersi kompozytor ma gwiazdę Orderu Orła Białego, która mogła być wówczas haftowana. Otrzymał go w 1789 roku, w wieku 24 lat. Umiano wtedy docenić młodych ludzi.
I teraz już naprawdę można zakończyć oglądanie obrazu, by podążyć za Michałem Kleofasem Ogińskim, aby poznać historie, o których Amerykanie, gdyby takie mieli, kręciliby po dwa filmy w roku.
Napisaliśmy, że trójcę świętą tworzy artysta, jego dzieło i odbiorca, że nie będziemy się zajmować anegdotkami z życia malarza. I dotrzymujemy słowa. Historie, z którymi warto się zapoznać, dotyczą portretowanych bohaterów, a jeszcze bardziej zaginionej cywilizacji I Rzeczpospolitej, w której mieli okazję i szczęście żyć. Był to co prawda już jej schyłek, ale nadal jej bogactwo wydaje się dla nas poza jakimkolwiek wyobrażeniem.
Historia Pierwsza
Bohaterem „drugiego planu” tej historii jest Józef Kozłowski, którego zatrudniono w charakterze nauczyciela muzyki dla Michała Kleofasa Ogińskiego i jego siostry – Józefy Zofii. Kozłowski uczył się muzyki w Warszawie, był członkiem chóru chłopięcego przy kolegiacie Św. Jana, później pracował jako organista. Możliwe, że korzystał z pomocy finansowej króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Przez kilka lat uczył młodego Ogińskiego gry na klawikordzie, a ponieważ ucznia bardziej interesowało tworzenie muzyki – także teorii i podstaw komponowania. Możliwe, że to on zainspirował Ogińskiego do tworzenia polonezów, wówczas muzyki do tańca zwanego chodzonym. Był to polski taniec narodowy, dworski, który zaczynał robić międzynarodową karierę. Kozłowski później związał się Petersburgiem, gdzie był dyrektorem muzycznym teatrów. W sumie nic nadzwyczajnego, ale warto o nim pamiętać.
Był on przecież autorem melodii do wiersza „Niech zagrzmi grom zwycięstwa”, który stał się pierwszym hymnem Rosji. Smaku dodaje, że ta melodia to „polonez” – muzyka czysto polska.
Drugi powód – to autorstwo „Missa pro Defunctis” czyli mszy za zmarłych, nazywanej od pierwszego słowa tekstu „requiem”. Requiem es-moll op. 14 napisał na zamówienie polskiego króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Można uznać, że król myślał o requiem dla Rzeczpospolitej. Utwór ten po raz pierwszy został wykonany podczas uroczystości pogrzebowych Stanisława Augusta, później zabrzmiał na pogrzebach Aleksandra Fredry i kompozytora Ignacego Feliksa Dobrzyńskiego. Zachęcam do wysłuchania; jest na Y0utubie, i jest wspaniałe.
Kozłowski i Ogiński po latach spotykali się w Petersburgu. Ogiński na własny koszt wydał zbiór polonezów i romansów Kozłowskiego, a Kozłowski zrobił redakcję utworów Ogińskiego w niemieckich i austriackich wydawnictwach i przygotował wydanie petersburskie.
Historia Druga
Michał Kazimierz Ogiński, generał, hetman wielki litewski, wojewoda wileński, pisarz polny litewski, cześnik wielki litewski, konsyliarz Rady Nieustającej, starosta, kompozytor, pisarz, poeta, dramaturg i kuzyn ojca sportretowanego Michała Kleofasa. Był znanym w Europie muzykiem, grał na harfie i klarnecie, pisał opery, pieśni, komedie oraz utwory prozą pod pseudonimem Słonimski, był tłumaczem. W Słonimie, gdzie był jego majątek, zbudował teatr na 2000 widzów, który wystawiał niemal codziennie, utworzył orkiestrę i szkołę kształcącą artystów i muzyków. Utrzymywał operę polską i włoską, uruchomił drukarnię. Zakładał manufaktury, meliorował poleskie bagna, sypał groble, wykopał kanał łączący Niemen z Prypecią czyli Bałtyk z Morzem Czarnym, nazywany Kanałem Ogińskiego. I na wszystko miał czas. Chyba dlatego, że nie było telewizji, internetu i smartfonów.
Dlaczego warto o nim pamiętać? Z dwóch powodów: pierwszy – Michał Kazimierz jest jednym z dwóch Polaków, którzy byli autorami haseł w Wielkiej Encyklopedii Francuskiej. Ogiński napisał hasło o harfie. Potrafił na niej grać, a co najważniejsze, ulepszył jej mechanizm. Drugi powód – chyba ważniejszy – Michał Kazimierz jest autorem wielu polonezów skomponowanych na skrzypce i fortepian. Możliwe, że polonezy przypisywane Michałowi Kleofasowi w rzeczywistości są autorstwa Michała Kazimierza. Nie wykluczone, że nawet najsłynniejszy – „Pożegnanie ojczyzny”.
Historia Trzecia
Ta historia to zagadka, i to z tych, których nie można rozwiązać. A pytanie brzmi: kto napisał melodię do hymnu polskiego?
Warto wreszcie posprzątać po latach zaborów, wojen, komuny i tych wszystkich wydarzeń, które porozrywały nici łączące pokolenia. Musimy zbierać koralik do koralika, odbudowywać ciągłość, którą tak się szczycą narody mniej dotknięte ciekawymi czasami.
W internetowej wersji Wielkiej Encyklopedii Naukowej o „Mazurku Dąbrowskiego” napisano: „autorstwo melodii, utrzymanej w rytmie mazurka, nie jest ustalone (mylnie przypisywane M.K. Ogińskiemu)”. Nie pokuszono się o jednoznaczność, czy mylne przypisanie dotyczy Michała Kleofasa, czy też Michała Kazimierza. Z czasów szkolnych pamiętam, że mazurek ten był „melodią ludową”. Przypisywanie jej Michałowi Kleofasowi jest koncepcją nowszą, której nie potwierdzają żadne dowody. Potomek kompozytora, Andrzej Załuski, w książce „Gen Ogińskich” próbuje tego dowieść, ale nie ma tuzów w ręce.
Józef Wybicki napisał tekst pieśni w lipcu 1797 r., parę dni później na zebraniu starszyzny legionu odśpiewał „Mazurka Dąbrowskiego”, który się bardzo spodobał. I co, pisząc tekst nucił sobie ludową melodię, którą zasłyszał? W Lombardii? Przecież Polskę opuścił po upadku powstania kościuszkowskiego.
Wiadomo z korespondencji, że Michał Kleofas Ogiński przynajmniej raz wysłał do generała Jana Henryka Dąbrowskiego nuty „Marszu dla Legionów”. Skoro zrobił to raz, to może wysłał też inne nuty, a Wybicki pisał tekst właśnie do nich. Dlaczego nie ma żadnych dowodów pisemnych? Odpowiedź będzie pośrednia.
Zniemczony Johannes von Roznowski, potomek Józefa Wybickiego, pamiątki po polskich przodkach, w tym rękopis „Mazurka Dąbrowskiego” , zdeponował w 1944 r. w skarbcu Deutsches Reichsbank i popełnił samobójstwo. Po upadku III Rzeszy autograf legionowej pieśni został wywieziony do ZSRR. Zapoczątkowane przez Jana Nowaka-Jeziorańskiego starania o jego odzyskanie nie przyniosły rezultatów. I to jest przyczyna braku pisemnych dowodów, które albo przepadły w licznych wojnach albo leżą w Rosji. W okresie PRL ówczesnym rządzącym pasowało, że melodia hymnu jest „ludowa” i dlatego nie podejmowano żadnych badań. Gdyby jeszcze były inne słowa… Podobno komunistyczny prezydent Polski Bolesław Bierut zaproponował Władysławowi Broniewskiemu napisanie nowego polskiego hymnu. Broniewski posłał go do diabła.
Kto więc stworzył melodię najważniejszego mazurka? Anonimowy muzyk ludowy, Michał Kleofas czy też Michał Kazimierz, bo i takie są propozycje?
Ja głosuję na Ogińskiego!
Historia Czwarta
Michał Kazimierz Ogiński żył jak prawdziwy magnat, z rozmachem, nie liczył się z pieniędzmi. Utrzymywał dwie opery, a orkiestra w rozkwicie liczyła ponad 50 muzyków. I wszyscy oni jedli? Ogiński prowadził liczne interesy i oczywiście wystawne życie. To doprowadziło do sytuacji, że za spłatę długów musiał wszystkie swoje dobra na Litwie przekazać Michałowi Kleofasowi. Kilka lat później caryca Katarzyna II zlikwidowała dekretem teatry magnackie, pałac w Słonimiu popadł w ruinę, rozproszeniu uległy wspaniałe zbiory biblioteczne. Wdarł się chaos. To z jego przyczyny wiele mazurków i polonezów, które wyszły spod pióra Michała Kazimierza, przypisywanych jest Kleofasowi. Jedna z teorii mówi, że „Pożegnanie Ojczyzny” również.
A co na to fakty? Najstarszy znany zapis poloneza „Pożegnanie Ojczyzny” pochodzi z 1829 r. i jest w wersji na siedmiostrunową gitarę. Jej autorem jest Czech w służbie rosyjskiej, Andriej Sychra – propagator takiej gitary. Kolejna znana wersja pochodzi z 1831 r. i wyszła spod ręki Kacpra Napoleona Wysockiego, który studiował u Józefa Elsnera, nauczyciela Fryderyka Chopina w konserwatorium warszawskim, jednym z najstarszych w Europie. Zostało zlikwidowane w ramach represji po powstaniu listopadowym. Sam Wysocki walczył w nim jako artylerzysta i został ranny. Zdaniem muzykolog Agnieszki Leszczyńskiej, to on jest prawdziwym autorem „Pożegnania z Ojczyzną”.
Muzykolog Wojciech Gurgul podważa tę teorię, ale nie podaje, kto jest autorem.
Kto więc jest autorem „Pożegnania”? Chciałoby się rzec „głosuję na Ogińskiego!”, ale przecież nie można skrzywdzić Wysockiego. Dlatego pozostanie na zawsze, że polonez Wysockiego będzie Ogińskiego, a mazurek Ogińskiego pozostanie Dąbrowskiego.
Historia mnie pokonała. Wcisnęła się, gdy tylko poczuła możliwość, i chyba za mało było o malarstwie, dla którego tu – na tej stronie – jesteśmy. Ale nic straconego. Obok jest tekst o czarnych stopach Chełmońskiego. Będzie dobrze.
Salina
Literatura:
Arcydzieła malarstwa. Muzeum Narodowe w Krakowie i Kolekcja Książąt Czartoryskich, Warszawa 2009
Zbigniew Puchalski, Ireneusz J. Wojciechowski, Ordery i odznaczenia polskie i ich kawalerowie, Warszawa 1987
Encyklopedia muzyczna PWN, t. n – p, Kraków 2002
Iwo Załuski, Gen Ogińskich. Historia dynastii muzycznej, Sopot 2021
Obrazy użyte:
Josef Grassi, Portret Michała Kleofasa Ogińskiego, olej/płótno, 92×70, Muzeum Narodowe w Krakowie
Josef Grassi, Portret Izabeli z Lasockich Ogińskiej, olej/płótno, 90,5×69, Muzeum Narodowe w Krakowie
Anna Rosina Lisiewska, Portret księcia Michała Kazimierza Ogińskiego, 1755, olej na płótnie, Muzeum Historyczne w Sanoku
François-Xavier Fabre, Portret Michała Kleofasa Ogińskiego, 1805 lub 1806, olej na płótnie, 113 x 85, Litewskie Muzeum Narodowe
Domenico Pellegrini, Maria de Neri (Portret księżnej Marii Ogińskiej) 1800-1815, olej na płótnie, Muzeum w Kownie
Wystąpili:
Joseph Mathias Grassi (ur. 1757 w Wiedniu, zm. 1838 w Dreźnie) – austriacki malarz klasycystyczny pochodzenia włoskiego, czynny w Wiedniu, Dreźnie i Warszawie.
Anna Rosina Lisiewska, primo voto Matthieu, secundo voto de Gasc (ur. 1713 w Berlinie, zm. 1783 w Dreźnie) – niemiecka malarka polskiego pochodzenia, aktywna w Holandii, Berlinie i Dreźnie.
François-Xavier Fabre (ur. 1766 w Montpellier – zm. 1837 w Montpellier) – francuski malarz tworzący portrety i obrazy o tematyce historycznej. Działał we Florencji, Paryżu i Montpellier
Domenico Pellegrini (ur. 1759 w Galliera Veneta – zm. 1840 w Rzymie) – włoski malarz, znany z portretów i alegorii historycznych. Działał w Wenecji, Rzymie, Londynie, Paryżu, Lizbonie i Neapolu.
Jedna odpowiedź
Ciekawe