
Rembrandt Harmenszoon van Rjin, Polski jeździec, ok. 1655 r., olej na płótnie, 116 x 134, Kolekcja Fricka, Nowy Jork
Gdy obraz trafił do zbiorów króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, nosił nazwę „Cosaque a cheval” czyli „Kozak na koniu”, potem „Jeździec polski”, „Żołnierz polski”, tylko „Jeździec”, i tylko „Żołnierz”. Król umieścił go w Pałacu Łazienkowskim, gdzie pozostał do jego abdykacji. Popularną nazwę „Lisowczyk” zawdzięcza płótno Kajetanowi Koźmianowi, który tak go nazwał w wydanym w 1842 r. „Rysie życia Jana hr. Tarnowskiego”, a więc 200 lat od jego powstania.
Rembrandt Harmenszoon van Rjin namalowal ten obraz około 1655 roku. Jest to olej na płótnie o wymiarach 116 x 134 cm. Obecnie znajduje się w nowojorskiej Kolekcji Fricka. Został sprzedany Frickowi w 1910 roku przez Tarnowskich, mimo ostrego sprzeciwu opinii publicznej, że obraz opuszcza ziemie Polski, i jest to decyzja niepatriotyczna.
Ponieważ był to obraz nietypowy dla twórczości Rembrandta, jeden z dwóch portretów konnych, podawano w wątpliwość, że wyszedł spod ręki malarza. Dopiero działająca od 1968 roku Komisja do Badań Twórczości Rembrandta potwierdziła ostatecznie autorstwo mistrza, chociaż stwierdzono także, że najpewniej obraz dokończył jeden z jego uczniów.
Zacznijmy oglądanie od głowy jeźdźca, i spróbujmy ocenić, czy na pewno jest „polski”.
Pierwsza wątpliwość dotyczy wąsów, a raczej ich braku. Czy szlachcic z połowy XVII wieku mógł być pozbawiony tej niewątpliwej ozdoby męskiej twarzy? Żołnierskiej dumy i powagi? Wystarczy obejrzeć portrety, w tym portrety trumienne z tego okresu, by dojść do wniosku, że mężczyzna bez wąsów, i to sumiastych, w przyrodzie nie występuje. Który żołnierz pozwoliłby sobie, aby koledzy nazywali go „gołowąsem” albo wyśmiewali go, że ma „mleko pod nosem”. Dlatego zrodziło się podejrzenie, że jeździec nie jest „polski”, mimo nazwy obrazu, ale że jest to portret konny syna Rembrandta lub jakiejś postaci biblijnej, historycznej a nawet alegorycznej.
Wydawany w Warszawie Tygodnik Ilustrowany z 1866 r. zamieścił rysunek Juliusza Kossaka, wykonany na podstawie obrazu Rembrandta. Kossak poprawił Holendra, który przecież nie znał dobrze kultury polskiej. Jeździec w Tygodniku ma potężne wąsiska, charakterystyczne dla ówczesnych czasów.
Wróćmy jednak do obrazu Rembrandta i przyjrzyjmy się ubraniu i wyposażeniu żołnierza. Młody mężczyzna ma na sobie długi, pikowany żupan, zapinany do pasa na małe guziki. Ma czerwone spodnie i żółte buty na obcasie, z cholewami do połowy łydki. Ubioru dopełnia czerwona, obszyta futrem czapka, typu mongolskiego. Zwraca uwagę uzbrojenie jeźdźca – jest mizerne. Widzimy kołczan ze strzałami i łuk refleksyjny, pod siodłem przytroczoną szablę. To szabla polska, świadczy o tym rękojeść: trzon z pochyloną głowicą łączy się łańcuszkiem z jelcem; widać też paluch obrączkowy. Jest to szabla z połowy XVII wieku, dobra do walki pieszej i z konia. Drugą – jeździec ma przy lewym boku, widać jej rękojeść. To najprawdopodobniej szabla węgierska, również z XVII wieku. Rozpoznać ją można po charakterystycznym kapturku na trzonku rękojeści. Szabla ta wisi na rapciach, a żołnierz nie ma pasa, za którym powinien mieć duży nóż oraz różne akcesoria potrzebne w żołnierskim życiu. Żadnego uzbrojenia ochronnego, brak pistoletów, ładownicy, prochownicy, brak juków, bukłaka przy siodle. Na obrazie Józefa Brandta „Lisowczycy – strzelanie z łuku” widać, jak żołnierz jest obwieszony rynsztunkiem.
Żołnierz Rembrandta trzyma obuszek z krótkim trzonkiem, rodzaj znaku oficerskiego, a przy okazji poręcznej maczugi. Bardzo nieszczęśliwie Rembrandt namalował prawą dłoń jeźdźca, którą dumnie wsparł się on pod bok. Podobnie wsparty prawą ręką pod bok jedzie król Zygmunt III na „Rolce Sztokholmskiej”, ale on niczego nie trzyma. Był to więc gest powszechny; oznaczał dumę, powagę, godność. Gdyby naprawdę nasz jeździec trzymał obuszek w ten sposób, oznaczałoby, że oficer trzymałby swój znak do góry nogami. Głowica obuszka trzymana w górze, czyli od strony kciuka, w takim ujęciu dłoni, powinna być namalowana z tyłu. Malarzowi prawdopodobnie pasowało z przodu i stąd ta nasza wątpliwość.
Jeździec Rembrandta sprawia wrażenie, jakby siedział na koniu niepewnie. W rzeczywistości przecież jeździec nie siedział na koniu, tylko na jakimś drewnianym koźle w pracowni malarskiej, a zwierzę zostało domalowane później. I ten zabieg niezbyt się udał.
Koń wygląda jakby lewitował, nie dotykał pewnie kopytami do ziemi, i chyba trochę przewraca się na swoją lewą stronę. Może dlatego zwierzę wygląda pokracznie, nie jest to dziarski rumak, ale zmęczona chabeta na długich, chudych nogach.
Szczególnie zwraca uwagę przednia, lewa kończyna, która jest dłuższa, niż trzy pozostałe, jakby pochodziła od konia w rozmiarze XXL. Została namalowana w taki sposób, że koń sprawia wrażenie, że zaraz się przewróci. Wątpliwości budzą też tylne nogi zwierzęcia; obie są zbyt chude nad kolanami (oczywiście to nie są kolana, tylko pięty, ale u konia wszystko jest inaczej, jak to u konia). To dlatego zwierzę na obrazie nie wypada najlepiej i może odpowiedzą, dlaczego tak się stało, jest tajemniczy uczeń Rembrandta, którego ślady pędzla na płótnie odkryła wspomniana komisja.
Koń ma pod szyją kitę z końskiego włosia, tak zwany buńczuk, na wschodnią modłę znak, że na wierzchowcu siedzi dowódca. Co ciekawe, koń ma własny ogon obcięty, jakby buńczuk został zrobiony właśnie z niego .
Ale wróćmy do malarskich „potknięć”. Żeby nie być gołosłownym, warto porównać obraz z kopią wykonaną przez Juliusza Kossaka.
Kossak umieścił swojego jeźdźca na tle zachmurzonego nieba. Zrezygnował z budowli, którą widzimy w tle obrazu Rembrandta. Prawdopodobnie dlatego, że nie wiedział, co ona przedstawia. My dzisiaj też nie wiemy.
Polski malarz starał się też „poprawić” Rembrandta, stawiając konia twardo na ziemi, zmieniając proporcje jego nóg i likwidując przechył na lewą stronę. Dzięki temu rumak wydaje się zgrabniejszy, ma dosyć wdzięczną sylwetkę, a jeździec wygląda bardziej naturalnie, jakby naprawdę siedział mocno w siodle. Te wprowadzone drobne „poprawki” znakomicie widać na zestawieniu.
I co najważniejsze, jeździec Kossaka ma wąsy! Wprawdzie delikatne, młodzieńcze, ale są.
I na koniec kilka słów, kim byli lisowczycy i dlaczego „Polski jeździec” miałby należeć do tej formacji wojskowej. Była to najemna ochotnicza lekka jazda polska, stworzona w 1607 roku przez Aleksandra Lisowskiego, podczas walk na terenie Rosji, po stronie Dymitra II Samozwańca. Dotarli wówczas aż nad Morze Białe, za Archangielsk. Walczyli później pod Cecorą, Chocimiem, Wiedniem, a nawet nad Renem i w północnych Włoszech. Nosili się po polsku: czapki z futrzanym otokiem, watowane żupany, czerwone spodnie i żółte półbuty. Ponieważ utrzymywali się z rabunku, wszędzie budzili lęk i nienawiść. Podobno aż do czasów napoleońskich matki w Europie zachodniej straszyły nimi dzieci. Formacja ta została ostatecznie rozwiązana około 1635 roku, pozostała po niej legenda niezwyciężonych w bojach z „heretykami” i ten wierszyk:
Znał moc jego Bisurmanin,
I Ordyniec sprośny poganin.
Znał go Moskwicin pierzchliwy
I Wołoszyn zły, zdradliwy.
Nawet Węgierscy panowie,
Z Czechami kalwinistowie.
Aleksander Lisowski był kalwinistą.
obejrzał: Salina
Literatura:
Henryk Wisner, Lisowczycy, Wydawnictwo Bellona, Oficyna Wydawnicza Rytm, Warszawa 1995
Zygmunt Gloger, Encyklopedia staropolska, PW Wiedza Powszechna, Warszawa 1978
Wojciech Zabłocki, Szable świata, Bosz, Bellona, Warszawa 2011
Beata Lejman, Rembrandt. Anatomia sukcesu, Wydawnictwo Dragon, Bielsko-Biała 2023
Obrazy użyte:
Rembrandt, Jeździec polski, 1655, olej na płótnie, 116 x 134, Frick Collection, Nowy Jork
Juliusz Kossak, Lisowczyk, 1860-1865, olej na płótnie, 55 x 45, Muzeum Narodowe w Warszawie
Józef Brandt, Lisowczycy – strzelanie z łuku, 1885, olej na płótnie, 105 x 87,5, Kościuszko Foundation, Nowy Jork
Juliusz Kossak, Lisowczyk podług obrazu Rembrandta, drzeworyt, Tygodnik Ilustrowany, nr 10, 1866
Wystąpili:
Rembrandt Harmenszoon van Rijn, (ur. 1606 w Lejdzie, zm. 1669 w Amsterdamie), holenderski malarz, grafik, uważany za jednego z największych artystów światowych.
Juliusz Kossak, (ur. 1824 w Nowym Wiśniczu, zm. 1899 w Krakowie), polski malarz i ilustrator. Autor obrazów o tematyce historycznej, batalistycznej z częstym motywem koni. Ojciec malarza Wojciecha Kossaka.
Józef Brandt, (or. 1841 w Szczebrzeszynie, zm. 1915 w Radomiu), polski malarz, batalista, przedstawiciel szkoły monachijskiej.
5 Responses
Bardzo trafne wytknięcie błędów Rembrandta. Zawsze się zastanawiałem, dlaczego ów dość wątły, bezwąsy jeździec miałby być jeźdźcem polskim, a nawet lisowczykiem czy – zgrozo – kozakiem. Miał tyle wspólnego z historyczną prawdą, ile aktorzy grający w „Ogniu i mieczu” Hoffmana z wizerunkami autorstwa Piotra Stachiewicza, czyli „orlego” Wołodyjowskiego i kruczoczarnej, kresowo pięknej Heleny Kurcewiczówny.
No i te błędy malarskie. Jakoś nie zwróciłem uwagi na nogi konia, jednak zastanawiał mnie ten dziwny układ prawej ręki. Takie błędy przypominają pomyłki pierwszych edycji sztucznej inteligencji w tworzeniu obrazów. A lisowczycy to chyba historia której nikt nie przeniósł na ekrany kin. Bo też i nie ma się czym specjalnie chwalić. Nie wiem czy matki straszyły nimi dzieci w zachodniej Europie, ale w kilku miejscach czytałem o mamusiach z Wiednia. „Zjedz zupkę, bo przyjdzie lisowczyk i zje ciebie” – tak to mogło brzmieć.
A propos Juliusza Kossaka, tu jest ładny zbiór rysunków:
https://cyfrowe.mnw.art.pl/pl/zbiory/7686?fbclid=IwY2xjawH20MxleHRuA2FlbQIxMAABHQZMqlj76-m6BCd4rYBRuHd9NNG5t9oVbyXJW9D3-0QfcjCqNvoy1csCgA_aem_C2i-rbwQU8mtLBDbVT3Pww
Awesome https://is.gd/tpjNyL
Very good https://is.gd/N1ikS2
Good https://is.gd/N1ikS2