
Adam Bunsch, Karabinowa kula, olej na płótnie, 108 x 146, Muzeum Narodowe w Warszawie,
„Gdzie wojna, tam zaraza” lub „Kiedy się wojna poczyna, to się piekło otwiera” – mówią polskie przysłowia. Inaczej widzi problem wojny poeta Edward Słoński – autor słów jednej z najpopularniejszych pieśni okresu I wojny światowej:
Wojenko, wojenko, cóżeś ty za pani,
Że za tobą idą, że za tobą idą
Chłopcy malowani?
Chłopcy malowani, sami wybierani,
Wojenko, wojenko, wojenko, wojenko,
Cóżeś ty za pani?
Na wojence ładnie, kto Boga uprosi,
Żołnierze strzelają, żołnierze strzelają,
Pan Bóg kule nosi.
Wizja Słońskiego jest bliższa innemu polskiemu przysłowiu mówiącemu o wojennych okolicznościach: „Kto chce rozkoszy użyć, niech idzie do wojska służyć”.
Te wszystkie wynurzenia na temat wojny mają za zadanie stworzyć dla nas atmosferę przed wspólnym oglądaniem obrazu Adama Bunscha „Karabinowa kula”. Jest to obraz ilustrujący „romantyzm wojny”, opowieść o wojence, o tym, „Jak to na wojence ładnie, Kiedy ułan z konia spadnie”.
Autor obrazu był w armii austriackiej, później wstąpił do wojska polskiego, do artylerii, brał udział w wojnie polsko – ukraińskiej, idąc na odsiecz Lwowa, a później w wojnie z bolszewikami. Dwukrotnie został odznaczony Krzyżem Walecznych. Wojnę znał aż za dobrze.
Z okopu, pod ostrzałem nieprzyjaciela, wychodzą do ataku piechurzy. Na karabinach mają osadzone na sztorc bagnety, spodziewają się, że będą one potrzebne w walce. Jednemu z nich na spotkanie wychodzi śmierć: żołnierzowi, trafionemu w czoło uginają się nogi, wypuszcza karabin z dłoni, za moment padnie martwy na murawę. Śmierć, pod postacią młodej dziewczyny w seledynowej sukni, jest zarazem personifikacją karabinowej kuli. Dotyka ona wskazującym palcem delikatnie czoła żołnierza, jak kula, która na niego sprowadziła kres życia. Nawet niczego nie poczuł. Nie zdążył. Śmierć przyszła nagle i ostatecznie. Dziewczyna została ukazana w biegu, a może w locie, w pozycji często spotykanej w twórczości w okresie art deco. Porównajmy ją do Hermesa ze ściany budynku Rockefeller Center w Nowym Jorku, a jej głowę z zaprojektowanej przez Rene Lalique figurki „Spirit of the Wind”, która zdobiła maskę rolls-roysa.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Mauris tempus nisl vitae magna pulvinar laoreet. Nullam erat ipsum, mattis nec mollis ac, accumsan a enim. Nunc at euismod arcu. Aliquam ullamcorper eros justo, vel mollis neque facilisis vel.
Żołnierze idą do ataku, gdy kwitną jabłonie. Jest maj, drzewa, pod którymi wykopano okopy obsypały się białymi kwiatami. U stóp padającego żołnierza leży ścięta inną kulą ukwiecona gałązka. Ziemia okopów jest czerwona, nad nią – białe kwiaty. Z tej biało – czerwonej strony wybiegają żołnierze. Nia mamy wątpliwości, kim są, i dlaczego idą do ataku. Patriotyczny wymiar przekreśla idiotyzm wychodzenia z okopu pod kule. Powinność żołnierska jest ponad życie, dlatego może być na „wojence ładnie”.
Nie wszyscy tak uważali. Austriacki malarz Hans Larwin ukazał strzelającego żołnierza. Obok niego widać kolbę karabinu, widocznie jego właściciel leży już na dnie okopu. Żołnierz nie jest sam. Przy nim stoi i czule go obejmuje, pomaga mu mierzyć do celu jego jedyna przyjaciółka – śmierć.
Kolorystyka obrazu jest utrzymana w brązowych, przygnębiających barwach. Niebieskie niebo zasłoniły dymy wybuchów. W takiej scenerii śmierć czuje się najlepiej: aż śmieje się szczerbatymi szczękami. Myśli: nie wiesz, że przyszłam po ciebie, mój żołnierzyku!
W 1510 roku niemiecki malarz i grafik Albrecht Durer pokazał podobną parę. Żołnierz zamiast karabinu ma miecz i halabardę, ale śmierć, chociaż bez czapki i munduru, jest równie powabna. Pokazuje żołnierzowi, ile jeszcze piasku pozostało w górnej części jego klepsydry. Musi być go niewiele, skoro nim się zainteresowała.
Wszędzie i zawsze żołnierze kończą swą wojenną przygodę tak samo. Nie wszyscy giną, ale wielu ma taką przyszłość, jak ścięta kulą gałązka jabłoni. I trudno powiedzieć, czy szczęściarze giną czy też żyją dalej. Nie wiedział tego Bunsch. Jego „Karabinowa kula” jest autoportretem. Padający żołnierz ma twarz malarza, który przeżył, ale to już nie było to samo życie.
obejrzał: Salina
Literatura:
Irma Kozina, Art deco. Historia, sztuka, ludzie, Wydawnistwo SBM, Warszawa 2022
Danuta i Włodzimierz Masłowscy, Przysłowia polskie i obce, Świat Książki, Warszawa 2003
Obrazy użyte:
Adam Bunsch, Karabinowa kula, 1929, olej na płótnie, 108 X 146, Muzeum Narodowe w Warszawie
Johann Larwin, Żołnierz i śmierć, 1917, olej na płótnie, Heeresgeschichtliches Museum – Muzeum Historii Wojskowości, Wiedeń
Albrecht Durer, Śmierć i żołnierz, 1510, drzeworyt, 12 x 8 Galeria Państwowa Stuttgart
Wystąpili:
Adam Bunsch (ur. 1896 w Krakowie, zm. 1969 tamże), polski malarz, grafik, autor witraży.
Johann Larwin (ur. 1873 w Wiedniu, zm. 1938 tamże), austriacki malarz.
Rene Lalique (ur. 1860 w Ay we Francji, zm. 1945 w Paryżu), francuski artysta tworzący w szkle, jubiler.
Albrecht Durer (ur. 1471 w Norymberdze, zm. 1528 tamże), niemiecki malarz, grafik i rysownik doby renesansu.
3 Responses
Na obrazie Bunscha uderza zestawienie atrakcyjnej kobiety jako śmierci, z żołnierzem, który właśnie poczuł uderzenie, a potem już nic nie czuł. Gdyby w wirze nocnego klubu podeszła dziewczyna i z takim jakby zalotnym wyrazem twarzy dotknęła czoła faceta, po czym zapytała: „Hej, co tak tkwisz przy barze jak stołek, zatańczysz?”, to byłby zwykły podryw z jakże domyślnym zakończeniem. To odróżnia obraz Bunscha od innych wyobrażeń śmierci, także od „Śmierci” Malczewskiego, na którym kobieta jest młoda, lecz poważna, współczująco-zamyślona i na ciemno ubrana. A w dodatku uśmierca starca, zwanego dziś elegancko seniorem. Z kościotrupami, jak u Hansa Larwina, to w ogóle nie ma co porównywać. Już szybciej z głową dziewczyny z rolls-roysa, pędzącej na spotkanie. Albo po zakup markowych butów w promocji.
Dziękujemy za komentarz równie powabny, jak kula karabinowa Bunscha.
Ależ bardzo proszę, też staram się trafić prosto w czoło, czyli w obszar stosunkowo niewielki.