Dostosuj preferencje dotyczące zgody

Używamy plików cookie, aby pomóc użytkownikom w sprawnej nawigacji i wykonywaniu określonych funkcji. Szczegółowe informacje na temat wszystkich plików cookie odpowiadających poszczególnym kategoriom zgody znajdują się poniżej.

Pliki cookie sklasyfikowane jako „niezbędne” są przechowywane w przeglądarce użytkownika, ponieważ są niezbędne do włączenia podstawowych funkcji witryny.... 

Zawsze aktywne

Niezbędne pliki cookie mają kluczowe znaczenie dla podstawowych funkcji witryny i witryna nie będzie działać w zamierzony sposób bez nich.Te pliki cookie nie przechowują żadnych danych umożliwiających identyfikację osoby.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Funkcjonalne pliki cookie pomagają wykonywać pewne funkcje, takie jak udostępnianie zawartości witryny na platformach mediów społecznościowych, zbieranie informacji zwrotnych i inne funkcje stron trzecich.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Analityczne pliki cookie służą do zrozumienia, w jaki sposób użytkownicy wchodzą w interakcję z witryną. Te pliki cookie pomagają dostarczać informacje o metrykach liczby odwiedzających, współczynniku odrzuceń, źródle ruchu itp.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Wydajnościowe pliki cookie służą do zrozumienia i analizy kluczowych wskaźników wydajności witryny, co pomaga zapewnić lepsze wrażenia użytkownika dla odwiedzających.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Reklamowe pliki cookie służą do dostarczania użytkownikom spersonalizowanych reklam w oparciu o strony, które odwiedzili wcześniej, oraz do analizowania skuteczności kampanii reklamowej.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Search
Close this search box.

Szabla w czaszce

NN, św. Andrzej Bobola, olej na płótnie,  Muzeum Dziedzictwa Kościelnego w Wilnie

Są obrazy, które nie zachwycają kolorami, kompozycją i mistrzowskim wykonaniem. Są skromne, najczęściej w ciemnych, brązowych barwach, i sprawiają wrażenie, jakby potrzebowały solidnego mycia. Na pierwszy rzut oka widać, że ich twórcy otrzymali od opatrzności talent, ale niezbyt duży. Obrazy te wiszą w muzeach diecezjalnych, kościołach i na plebaniach. Mimo że zostały namalowane – powiedzmy delikatnie – mało profesjonalnie, jakby nie było całej epoki malarstwa renesansowego, baroku, i często przypominają  prowincjonalne malarstwo gotyckie, warto im się przyjrzeć, by dostrzec w nich gorące uczucie wiary. I sprawczej propagandy Kościoła. Ale będzie też o wiarołomstwie, donosicielstwie, okrucieństwie, braku litości.

Teraz będzie drastycznie.

Po schwytaniu przez Kozaków w 1657 roku, w czasie wojny polsko – moskiewskiej,  Andrzej Bobola był skłaniany, by porzucił katolicyzm i przeszedł na prawosławie. Ponieważ się nie zgodził, był bity kańczugami, przypalany, obdzierany ze skóry, zerwano mu paznokcie, przekłuto oko, obcięto nos, wargi i język, by, po powieszeniu za nogi, zarąbać go szablą.

Po tym pełnym argumentów sporze na temat wyznania wiary, zdaniem nieznanego z nazwiska malarza Andrzej Bobola wyglądał tak:

NN, św. Andrzej Bobola

Na obrazie wiszącym w Muzeum Dziedzictwa Kościelnego w Wilnie widzimy siwowłosego mężczyznę, w którego prawą rękę wbito szablę, a drugą – w głowę. Przy ostrzach pojawiła się krew. Bobola zdaje się tego nie dostrzegać, lewą rękę trzyma na sercu i wznosi oczy do nieba, z którego spływa na niego łaska boska w postaci złotych promieni. W kierunku przyszłego świętego podąża anioł, niosąc mu wieniec wawrzynu i liść palmowy. Dary te wynikają z powszechnego przekonania, że wieniec zapewnia błogosławieństwo, chroni, przynosi szczęście. Jest wyrazem hołdu, znakiem zwycięstwa i godności władcy. Liść palmowy – atrybut męczenników – jest symbolem wiecznej nagrody. Takie dary to rozumiem.

W dali, za plecami męczennika, widać ścierających się jeźdźców z dobytymi szablami. Trwa przecież wojna.

To nie jedyny święty z szablą w głowie. Nawet ten drugi jest ważniejszy, bo jest pierwszorzędnym patronem.

Pierwszorzędny wygląda tak:

NN, św. Stanisław Biskup

 

To święty Stanisław, z którym obraz wisi w Bazylice św. Michała Archanioła i św. Stanisława Biskupa na Skałce w Krakowie.

Gdy w 1173 roku kanonizowano arcybiskupa Canterbury Tomasza Becketa, którego na polecenie króla Anglii, trzy lata wcześniej, zamordowali jego rycerze, polskich biskupów olśniło. Przecież sto lat wcześniej, z rozkazu króla Bolesława Szczodrego zwanego też Śmiałym, został zabity ich kolega – biskup Stanisław. Becketa zabito podczas odprawianej przez niego mszy. Polskim biskupom bardzo się taki scenariusz spodobał. Zaczęli twierdzić, że król Bolesław Szczodry zabił własnoręcznie, podczas celebracji mszy biskupa Stanisława, i wystąpili o jego kanonizację. Kardynałowie w Rzymie mieli wątpliwości. Główna to taka, że gdyby cuda, które czynił Stanisław po swojej śmierci były prawdziwe, nie ukryłyby się przed nimi i Kościołem przez tyle lat. Jeden z nich to zrośnięcie się ciała biskupa, porąbanego przez siepaczy króla na kawałki. No o takim cudzie byłoby głośno w całej Europie. A tu cicho…

Najbardziej zajadły był kardynał Reginald, który nawet odmówił przyjęcia w tej sprawie łapówki to znaczy zwyczajowej jałmużny. Proces kanonizacyjny trwał bardzo długo, ponad 30 lat. Biskup Stanisław został świętym kościoła katolickiego w 1253 roku, w 173 lata po swojej śmierci, po tym, jak Reginald się mocno pochorował, i wystraszono go, że to za sprawą Stanisława. Przedstawiliśmy historię napisaną z pozycji polskiego Kościoła. Historycy nie wierzą w mordercze instynkty Szczodrego i twierdzą, że biskup został skazany przez króla za zdradę. I tu są dwie opinie: albo biskup Stanisław knuł przeciwko królowi z możnowładcami i bratem króla Władysławem Hermanem, co doprowadziło już po jego śmierci do wygnania króla z Polski, albo pracował dla króla Czech, przeciwko własnemu krajowi. Ta druga wersja wydaje się bardziej prawdopodobna, gdyż w pierwszym przypadku król rozprawiłby się nie tylko z biskupem Stanisławem, ale także ze sprzeciwiającymi się jego woli możnowładcami. Jakby nie patrzeć, pierwszorzędnym patronem Polski jest zdrajca.

Na obrazie widzimy biskupa Stanisława w paradnym stroju, obok pastorał „złoty ale skromny”  i biskupią tiarę. W głowę biskupa wbito potężną szablę. Święty nic sobie z tego nie robi, modli się.

W kościele w Szczepanowie wisi obraz, który, w przeciwieństwie do tego na Skałce, pokazuje przebieg zdarzenia. Nie dziwi nas, bo w końcu, skoro wisi w kościele, to co ma pokazywać?

NN, Zabójstwo św. Stanisława

 

Widzimy duchownego podczas celebracji mszy, na którego zamierza się szablą ciemnowłosy mężczyzna w królewskiej koronie o zębach piły do drewna i w złotym, wykończonym gronostajowym futrem, płaszczu. Sądząc po szablach, wąsach i żółtych butach – kłania nam się Polska szlachecka.

NN, Zabójstwo św. Stanisława

 

W XVI- wiecznym obrazie „Zabójstwo św. Stanisława” z kościoła w Bielsku-Białej widzimy tę samą scenę, co na obrazie ze Szczepanowa. Możliwe, że istniał wzór, według którego malarze mieli pokazywać scenę zabójstwa, żeby nie było żadnych wątpliwości, kto jest ofiarą, a kto zbrodniarzem. Widzimy króla Bolesława Szczodrego, który wbił ostrze miecza w czaszkę biskupa. I,  jak na wszystkich pozostałych obrazach, na celebrującym mszę Stanisławie nie zrobiło to żadnego wrażenia. U stóp króla leży rycerz w pełnej zbroi, z mieczem w dłoniach. Czy to był wiarołomnie zabity obrońca biskupa, czy może alegoryczne pokazanie, że rycerska sława króla Bolesława runęła po tej zbrodni na ziemię, w proch?

Aby jednak nie pozostało nam w pamięci, że jak święty, to od razu cierpienie, bezprawie, wiarołomstwo i zabójstwa. Są też „dobre” zdarzenia, związane z pozyskiwaniem tytułu, który przed imieniem i nazwiskiem zapisujemy skrótem „św.”, jak „mgr” lub „inż.”

Przykładem niech będzie św. Kazimierz Jagiellończyk, którego portret można podziwiać w katedrze w Wilnie. Nikt go nie dręczył, nie torturował, zmarł w młodym wieku na gruźlicę.

św. Kazimierz Jagiellończyk

Był królewiczem – drugim synem króla Kazimierza Jagiellończyka. Kanonizowany został w 1602 roku, a więc 118 lat po swojej śmierci. Podobno malarz, który malował portret świętego, chcąc poprawić kompozycję, zamalował prawą rękę Kazimierza i namalował ją w innym miejscu. Niestety mimo podejmowanych prób, dłoń nie dawała się zamalować i tak pozostały trzy: dwie prawe i jedna lewa. Czy to był największy cud sprawiony przez św. Kazimierza, trudno orzec, ale przynajmniej jeden, który możemy obejrzeć.

                                                                                                                                                                             obejrzał: Salina

Literatura:

Donald Attwater, Catherine R. John, Dykcjonarz świętych, Zakład Narodowy im. Ossolińskich – Wydawnictwo, Wrocław 1997

Andrzej Ziełiński, Przekleństwo tronu Piastów, Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa 2013

Dorothea Forstner, Świat symboliki chrześcijańskiej, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1990

Obejrzane:

NN, św. Andrzej Bobola, Muzeum Dziedzictwa Kościelnego, Wilno

NN, św. Stanisław Biskup, Bazylika św. Michała Archanioła i św. Stanisława Biskupa na Skałce, Kraków

NN, Zabójstwo św. Stanisława, kościół św. Stanisława w Szczepanowie

NN, Zabójstwo św. Stanisława, tryptyk ołtarzowy, fragment, ok. 1500, kościół pod wezwaniem św. Stanisława w Bielsku-Białej

NN, Św. Kazimierz Jagiellończyk, Katedra w Wilnie

6 Responses

  1. Dziękuję szczerze za figlarne przycinki do świętych męczenników, a przynajmniej do ich wizerunków. Pozostając w tej poetyce zakwestionuję, iżby nikt nie dręczył i nie torturował św. Kazimierza syna króla Kazimierza. Pisze o tym szesnastowieczny autor, Stanisław Orzechowski: „Pamiętam, co powiadali starsi ludzie o królu Kazimierzu, że największą przyjemność sprawiał mu głos syna płaczącego, kiedy go bił rózgą ów nauczyciel.” (dodajmy: nauczycielem był sławny kronikarz Jan Długosz).

    1. Pomyślałem jeszcze, czyby nie uzupełnić tych nader skromnych doniesień o cudach, które spłynęły za przyczyną św. królewicza. Otóż relacje – jak najbardziej wiarygodne – z takiego niezwykłego cudu pojawiły się wśród rycerstwa polskiego i litewskiego uczestniczącego w odsieczy Płocka przeciw Moskalom w 1518 roku. Według tych doniesień, na chmurze ujrzeli postać zmarłego królewicza Kazimierza, który JEDNĄ dłonią wskazał wojsku dogodne brody na Dźwinie. Dało to Zygmuntowi Staremu atut w staraniach o wyniesienie brata na ołtarze. Pisze o tym Wojciech Zabielski na http://www.krakow-przewodnik.com

    2. Tortury zadawane przez nauczycieli nie liczą się. Gdyby je brać pod uwagę, wszyscy zostalibyśmy świętymi. A może jesteśmy, tylko nie wiemy o tym?

  2. Trudno aby malarze kazali się modlić do obrazów świętych po torturach jakich zaznali.
    W Kolumbii polska wolontariuszka, Helenka Kmieć, zmarła po otrzymaniu serii ciosów nożem. Nożownik zaatakował w nocy, kiedy malowała na ścianie słoneczne obrazy dla dzieci z sierocińca. Ostatnio we Włoszech dziewczyna została zgwałcona, torturowana, zabita i częściowo zjedzona przez imigranta z Afryki. Gdyby ktoś chciał namalować obrazy tych ofiar, to jednak chyba nie chcielibyśmy widzieć ich zmasakrowane zwłoki?
    Rzecz jasna, obrazy ukazane w eseju są kiczowate i nawet śmieszne. Lecz jeśli chodzi o intencję, czy nie są lepsze niż zdjęcie ofajdanej z powodu szoku izraelskiej dziewczyny, ładowanej na pakę auta przez terrorystów z Hamasu? Nota bene, jeden z nich, ten pierwszoplanowy i triumfujący, jest już trupem. Miejmy nadzieję, że jego zwłoki zżarły wieprze.
    Jeszcze inaczej – w kościołach widzimy figury mężczyzny przybitego gwoździami do belek. Ukrzyżowanie było niewyobrażalną męką, przypominającą mafijną garottę. I na ogół patrzymy na tę figurę obojętnie.
    Okrucieństwo się opatrzyło, więc może nie ma sensu mnożyć jego wizualizacji, gdyż to zobojętnia?
    Może lepszy jest kiczowato namalowany święty z szablą w głowie niż mistrzowsko namalowany święty z przewierconą szyją, rozwalonym mózgiem, albo zaszlachtowana przez dzikusa dziewczyna?

  3. Przedstawiliśmy trzech świętych: Andrzeja Bobolę, który na świętość zasłużył, bo nie wyparł się wiary mimo tortur, Stanisława, który został skazany przez króla na śmierć za zdradę i Kazimierza – syna i brata królów. Jeśli prawdą jest, że święci mają nam pomagać w dopchaniu się do ucha Pana, to którego świętego należy o to poprosić? Ja nie wiem.

  4. A co szkodzi prosić wszystkich? Jak się poprosi wszystkich, to żaden się nie obrazi. Jak jeden odmówi, to może dwóch pozostałych przybieży z pomocą. Jak odwiedzimy Jasną Górę, to odwiedźmy Ostrą Bramę.
    To jak w tej anegdocie – pewnego rabina zapytano, komu życzy zwycięstwa w wojnie iracko-irańskiej. „Ja im wszystkim życzę: mazel tov!”.
    I wilk syty, i wilk syty.

Skomentuj salina Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *